piątek, 17 maja 2013

Część 17.

 Kiedy rano się obudziłam poczułam czyjeś ramię na swoim brzuchu. Zapominając, że parę godzin temu zasnął przy moim boku zmęczony Nate, przerażona odwróciłam głowę, spodziewając się najgorszego. Jednak jak tylko go zobaczyłam, uspokoiłam się, a jedyny problem jaki wtedy mi pozostał to odpowiedź na pytanie: jak mam delikatnie uwolnić się z uścisku bruneta, nie budząc go?
 Delikatnie i powoli starałam się ściągnąć jego rękę z mojego brzucha, próbując nie zbudzić chłopaka, ale on, czując mój dotyk, mocniej mnie przytulał do siebie. Miał tak twardy sen, że nie wyczuwał moich spokojnych ruchów. Dopiero, gdy trzymałam jego dłoń, chcąc ją odłożyć obok, Nate otworzył oczy. Był wyraźnie zaskoczony, gdy zobaczył, co się działo.
 - Oj... Sorki. Lubię się przytulać - powiedział, szeroko się uśmiechając, czym próbował się usprawiedliwić. Natychmiast odsunął się kawałek ode mnie. A szkoda, bo było przyjemnie. - Która w ogóle jest godzina? Szósta, że tak ciemno? - zapytał, rozciągając kości.
 - A o żaluzjach nigdy nie słyszałeś? - Spojrzałam na leżącego chłopaka z góry i uśmiechnęłam się lekceważąco. - Gdzieś tu położyłam swój telefon... - Zaczęłam przewracać kołdrą i poduszkami w poszukiwaniu swojej komórki. Nate mi tylko utrudniał, bo nie zamierzał mi pomóc i ciągle leżał rozwalony po prawej stronie białego łóżka.
 - A wiem. Czułem jak coś wbijało mi się w nocy w kręgosłup. Najpierw myślałem, że to twoje kości, ale znalazłem komórkę. I wysłałem "Kocham Cię, nie mogę przestać o Tobie myśleć" do 10 przypadkowych osób. - Uśmiechnął się perfidnie. Nie tylko ja miałam specyficzne poczucie humoru o poranku.
 - Żartujesz, prawda? - zapytałam, a następnie uderzyłam go poduszką "Jaśkiem".
 Nie spodziewałam się, że fakt, że po kryjomu będę przechowywać przyjaciela jak przestępcę, będzie tak świetną zabawą. Już na początku spowodował, że ranek zaczął się inaczej niż wszystkie. Niepotrzebnie się obawiałam, że coś mogło pójść nie tak.
 Po krótkim ataku na obijającego się Nate'a, usłyszałam głos swojej siostry, który brzmiał głośniej niż przed chwilą. Jak tylko dotarły do mnie odgłosy kroków stawianych na drewnianych schodach, domyśliłam się, że w każdej sekundzie mogła wprosić się do mojego pokoju.
 - Daphne tu idzie. Chowaj się - szepnęłam do chłopaka, który od razu zeskoczył z pościeli i spanikowany rozglądnął się po pokoju. Faktycznie zależało mu na tym, żeby nikt się nie dowiedział o jego obecności. A mi zależało na tym, żeby nikt nas nie przyłapał w tej dwuznacznej sytuacji.
 Nate poczołgał się na brzuchu pod łóżko, ledwo mieszcząc tam swoje ciało. Miał szczęście, że podczas remontu pokoju, wybrałam akurat takie wysokie. Mogłam spokojnie coś pod nie wepchnąć. Co do wtargnięcia Daphne do środka, wcale się nie pomyliłam. Nawet nie zapukała - zawsze wchodziła jak do siebie. 
 - Nie śpisz już? - zapytała, wychylając się zza drzwi i wisząc na klamce.
 - Nie. Właśnie się obudziłam. - Rozciągnęłam się wygodnie wzdłuż łóżka.
 - To dobrze. Chodź jeść i jedziemy.
 Cholera! Wyjazd!
 Potrzebowałam dobrego pretekstu, żeby zostać sama w domu.
 - No a'propos... - powiedziałam, kiedy blondynka prawie zamknęła za sobą drzwi. - Nie mogę jechać. Dostałam okres i źle się czuję. Nie chcę się męczyć całą drogę. - Skłamałam i próbowałam się usprawiedliwić pierwszym kłamstwem jakie przyszło mi do głowy.
 Wczoraj kompletnie zapomniałam, że dziś rano mieliśmy jechać do Jacksonville. Wyjazd planowaliśmy od zeszłego tygodnia. Ciotka ciągle nas zapraszała do swojego nowego domu, a my nie mieliśmy okazji, żeby ją dowiedzieć. Zamierzaliśmy wyjechać rano i zostać do niedzieli wieczorem. Sam dojazd zajmował około pięciu godzin.
 - Naprawdę? To może przełożymy na następny tydzień? - zasugerowała Daphne, a ja od razu zaprzeczyłam.
 Nie zależało mi tak bardzo na tym wyjeździe. Znów siedziałabym z bandą przedszkolaków od ośmiu do jedenastu lat i bawiła się z nimi w jakieś dziwaczne zabawy albo zajęłabym miejsce przy stole z ciotkami i wujkami, co byłoby jeszcze większą torturą. Cieszyłam się, że miałam gościa na głowie.
 - Nie, nie. W porządku. Jedźcie. - Uśmiechnęłam się pogodnie, żeby niczego nie podejrzewała.
 - Poradzisz sobie? Wrócimy dopiero jutro.
 - Taaa... Nie pierwszy raz mam okres. Wiem, co robić.
 Nie mogła już sobie darować? Jak dużo jeszcze zamierzała zadawać tych pytań?
 - Skoro tak uważasz... - Nie odezwałam się już ani słowem, tylko pokiwałam twierdząco głową, mając nadzieję, że po tym siostra odpuści i wyjdzie w końcu z mojego pokoju.
 Jak tylko zniknęła za drzwiami i teren był czysty, Nate zaczął się niezgrabnie wygrzebywać spod łóżka, żeby zacząć marudzić. Należało mu się to uderzenie głową o kant łóżka, gdy się podnosił z podłogi.
 - Mogłabyś tu czasem odkurzyć... Wszystkie prochy ci pościerałem - narzekał.
 - A co to za różnica skoro i tak byłeś cały brudny? Miejsce tej bluzeczki jest w koszu. Potem coś dla ciebie znajdę.
 - Spoko. A z tym okresem to tak na poważnie? Bo spaliśmy ze sobą i nie chcę mieć niespodzianek. - Chłopak znów się uśmiechnął. Od rana dopisywał mu humor. Najwyraźniej zapomniał, że został poważnie pobity i jak bezdomny piesek szukał schronienia.
 - Masz jakieś niemiłe wspomnienia z krwią? - Rzuciłam.
 Czekaliśmy niecierpliwie, aż moja siostra i ojciec opuszczą nasze podwórko, żebyśmy mogli spokojnie zejść na śniadanie. Międzyczasie kiedy ja robiłam jajecznicę, chłopak brał prysznic, głośno śpiewając i fałszując "You give love a bad name" na cały dom. Uśmiechając się pod nosem, stałam przy kuchence. Dla mnie to była bardzo korzystna sytuacja - chłopak, który mi się podobał był stałym gościem w moim domu.
 Następnie musiałam znaleźć nowy upiór dla chłopaka. Zanurzyłam się po pas w szafie ojca. Przekopałam ją całą w poszukiwaniu koszulki, którą mógł włożyć Nate, a jednocześnie rodzic nie kapnąłby się, że czegoś mu ubyło. Na samym końcu, pod stertą innych ciuchów znalazłam idealną szmatkę, której sam wzór mnie rozbawił. Umyślnie wybrałam ten ciuch, nie szukając niczego lepszego. Znalazłam mnóstwo innych, w których tata nie chodził przez ostatnie miesiące, a wyglądały o wiele lepiej. Zastanawiałam się, po co trzymał te wszystkie ubrania, a także - kto miał tak fatalny gust, że mu je kupił albo doradził taki zakup? Wiedziałam, że kolorowa koszula w palmy i papugi nie spodoba się Nate'owi.
 - Zabierasz mnie na Hawaje? - zadrwił chłopak, patrząc lekceważąco na koszulę, którą trzymałam rozłożoną w obydwóch dłoniach.
 - Albo to, albo coś mojego. - Uśmiechnęłam się złośliwie.
 Nate niechętnie wziął koszulę, żeby lepiej się jej przejrzeć. Patrzył na ten ubiór, próbując doszukać się w niej czegoś ładnego. Czy to było możliwe? Chłopak przyjrzał mi się badawczym wzrokiem, nie odzywając się ani słowem, po czym ściągnął swoją zniszczoną koszulkę i rzucił w kąt. Świecąc swoim imponującym ciałem, powoli zapinał guziczki hawajskiej koszuli.
 - I jak? - zapytał, prezentując na sobie nowy ciuch.
 - Pięknie. Nie powinieneś tego nigdy ściągać - odparłam z sarkazmem i zaczęłam się głośno śmiać.
 Starałam się jak mogłam, żeby zapewnić swojemu gościowi jak najlepsze warunki. Pozwoliłam mu się zatrzymać w moim domu, znalazłam mu ubranie, a nawet zrobiłam pyszne śniadanie, a ten jadł tę jajecznicę jak własne ciało, bo nie była wystarczająco słona. Wiedziałam, że chłopak szuka banalnych powodów, żeby się ze mną podrażnić, a przy okazji uciec od tematu, który najbardziej mnie interesował.
 - Nie dasz mi spokoju, dopóki ci nie powiem, co? - zapytał, kończąc jajecznicę.
 Siedząc przy kuchennym stole, przyglądałam się uważnie Nate'owi, podpierając podbródek o rękę. Patrząc na niego w ten sposób, chciałam go zmusić, aby w końcu mi wszystko wyśpiewał. Od samego początku do samego końca.
 - A po co robić z tego taką tajemnicę? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, delikatnie się uśmiechając. - Wiem już, że to ojciec cię pobił, ale dlaczego?
 Chłopak odwrócił głowę i zaczął wpatrywać się w okno jakby oczekiwał czyjegoś przyjazdu. Domyśliłam się, że nie ma najmniejszej ochoty poruszać tego tematu.
 - To nie on to zrobił - powiedział po paru sekundach, głośno wzdychając. - On nie brudziłby sobie rączek drugi raz. Od tego ma swoich ludzi. On tylko wydaje rozkazy.
 - No dobra, ale w czym ty mu zawiniłeś? - Póki co, nie widziałam żadnego powiązania.
 - Za dużo widziałem... - Chłopak ewidentnie unikał mojego wzroku. Najpierw patrzył się w okno, teraz dziurawił spojrzeniem pusty talerz i skrobał widelcem po jego powierzchni, robiąc nieprzyjemny dla ucha hałas. - Jenny, musisz mi obiecać, że nie piśniesz o tym ani słówkiem. Nikomu.
 Pokiwałam twierdząco głową i szepnęłam krótkie "obiecuję" z poważną miną. Chłopak coraz bardziej budował napięcie.
 - To zaczęło się już dawno temu, jeszcze gdy matka żyła. Ojcu forsa uderzyła do głowy, liczyła się tylko kasa i nie zawahał się przed niczym jak tylko nadarzyła się okazja, żeby zarobić więcej szmalu. Przez to ciągle się kłócili, ojciec stawał się coraz bardziej brutalny wobec matki, a ja nie mogłem nic zrobić, bo miałem dopiero 12 lat. Musiałem to znosić. Kiedyś ich kłótnia osiągnęła szczytową formę. Matka była tak wściekła, że wyzywała go najgorszymi obelgami, aż ojcu puściły nerwy. Z tego co usłyszałem wynikało, że... Yyyy... To chyba nie jest istotne... - Nate oparł głowę o rękę, odwracają się do mnie bokiem. - Nie powinienem ci nic mówić.
 Myślałam, że w końcu się wszystkiego dowiem, a chłopak znów próbował się wymigać od tej rozmowy. Z jednej strony chciał mi o tym powiedzieć, a z drugiej się bał. Nie wiedziałam tylko czego. Że go zdradzę? Że rozpowiem wszystkim, co go spotkało? Dlaczego on miał tak marne zdanie na mój temat?
 - Dlaczego? Przecież już zacząłeś... Daj spokój. Przecież możesz mi powiedzieć. - Ośmieliłam się położyć swoje dłonie na jego ramieniu, myśląc, że chociaż tak uda mi się podnieść go na duchu. Chyba pomogło, bo chłopak w końcu na mnie popatrzył, ale na uśmiech nie mogłam liczyć. Zaciskając zęby, wycedził:
 - Z tego wynikało, że zabił jakiegoś człowieka - powiedział prosto z mostu, a mi od razu zbladła mina. Nie byłam pewna czy dobrze usłyszałam. - Matka o tym wiedziała i to chyba to było główną przyczyną ich kłótni. Zagroziła, że jeśli nie zakończy jakiejś tam działalności to pójdzie na policję... - Znów zawiesił się na moment, ale wtedy ja odzyskałam mowę. Zaciekawiona, co się stało dalej, zachęcałam go do dalszej opowieści.
 - No i co? Poszła?
 - Nie - zaprzeczył, zaciskając ręce w pięści. - Skurwysyn ją też zabił.
 - Co?! - krzyknęłam piskliwie, uderzając rękami o blat stołu. Nie musiałam pytać czy nie żartuje, bo jego mina wyrażała wszystko i rozwiewała wszelkie wątpliwości. Wydawało się, że gdyby jego ojciec stał obok nas, zabiłby go gołymi rękoma.
 - Usłyszałem tylko trzy strzały. Nie mogłem zejść na dół, żeby sprawdzić, co się stało. Siedziałem na schodach, nie wiedząc czy uciekać do pokoju, czy uciekać z domu. Normalnie mnie zamurowało.
 - Ale... Policja nie znalazła żadnych śladów? Przecież powinni trafić na jakieś poszlaki...
 - Ojciec nie od wczoraj pasjonuje się karierą przestępczą. Jego stary wcale nie był lepszy. Siedział w pierdlu za kierowanie grupą przestępczą, więc jego syneczek poszedł w jego ślady. Doskonale wiedział jak zatrzeć za sobą ślady. Pozbył się broni, udawał załamanego, a mi groził, że jak się odezwę to skończę jak matka. Z góry miał ustalony cały plan. Mieszkaliśmy na obrzeżach, gdzie najbliższy sąsiad mieszkał około kilometr dalej, więc byłem jedynym świadkiem. Nikt nie wiedział o jego karierze, więc nikt go nie podejrzewał, bo "nie miał żadnego motywu", a psychiatra twierdził, że jest zdrowy na umyśle. Policja zajmowała się tą sprawą przez kilka lat, ale wątpię czy jeszcze się tym interesują. Od dawna nie usłyszałem żadnych nowości...
 Zanim chłopak skończył opowiadać, obgryzłam całego paznokcia u kciuka, chociaż nigdy nie miałam tego nawyku. Jeśli chciał mnie przestraszyć, udało mu się to w 100%. Dostałam gęsiej skórki na całym ciele i mimo że na zewnątrz temperatura przekraczała 25 stopni, czułam niepokojący chłód.
 - I co teraz? - zapytałam, odgarniając kosmyk swoich rudych włosów za ucho.
 - Chowam się przed nim, dopóki nie wymyślę czegoś lepszego. - Wysilił się na uśmiech, żeby rozluźnić napiętą sytuację jaka nastąpiła. Wcale mnie nie uspokoiło.
 - Ale wytłumacz mi, czego chciał od ciebie teraz... - prosiłam.
 - Od kiedy byłem świadkiem tego zdarzenia, on myśli, że teraz będę stał po jego stronie i robił to, co on chce. Najpierw tak było. Kazał mi się włamać do jakiejś firmy, zrobiłem to. Kazał mi pozbyć się jakiegoś auta, zrobiłem to. Ciągle wydawał mi rozkazy, a ja, idiota, nie śmiałem mu odmówić. Myślałem, że ma nade mną przewagę, a gdy ostatnio chciałem sprawdzić czy faktycznie zdołałby mi zrobić krzywdę, przekonałem się na własnej skórze. Pokazał na co go stać, gdy się sprzeciwiłem.
 - I zamierzasz dalej wykonywać jego rozkazy? - zapytałam, bojąc się odpowiedzi.
 Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha.
 - Nie - zaprzeczył dumnie. - Nie przekonał mnie. Niech znajdzie sobie innych frajerów, jeśli tamtych sześciu to dla niego za mało. - Wzruszył ramionami, nadal uśmiechając się łobuzersko.
 Nagle Nate zmienił swoje zachowanie. Najpierw mówił o swoim ojcu tak jakby coś ściskało go za gardło, a teraz było mu zupełnie obojętne, co postanowił. Przez tyle lat był zmuszany odwalać brudną robotę, a ojciec chciał go zepchnąć na złą drogę... Ciekawe jaką miał minę, gdy w końcu brunet powiedział "nie".
 - A co będzie na obiad? - zapytał, schodząc na zupełnie inny temat rozmowy.
 Podziwiałam go. Chłopak był naprawdę bardzo odważny. Nie bał się sprzeciwiać okrutnemu ojcu, nie wspominając, że narażał też swoje życie, gdy mnie ratował. Pewnie jeszcze wiele faktów przede mną ukrywał. Imponował mi coraz bardziej. Chociaż z drugiej strony zachowywał się głupio i lekkomyślnie. Próbował sam coś wymyślić, zamiast pójść na policję i poprosić o pomoc. Zwłaszcza, że jego wujek tam pracował i na pewno nikt nie zignorowałby tego zgłoszenia.
 - To, co sobie upichcimy - odpowiedziałam, bacznie przyglądając się chłopakowi.
 Moje zdolności kulinarne wcale nie były wspaniałe. Jednym z dań, jakie umiałam przyrządzić były naleśniki i właśnie na nie się zdecydowałam tamtego dnia. Międzyczasie Nate oglądał telewizor w salonie, śmiejąc się głośno. Nie wiedziałam, o co chodzi, dopóki nie wpadł do kuchni, trzymając przy oku aparat i zaczął mi pstrykając zdjęcia z każdej możliwej strony. Dopiero po naszej wspólnej sesji zdjęciowej przyznał się, że śmiał się z moich zdjęć, które robiłam sobie, kiedy się nudziłam parę dni temu. Myślałam, że zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Powinnam je od razu wykasować, a ja zostawiałam aparat na stole w salonie.
 - Mam dla ciebie prezent. - Stanęłam przed chłopakiem, trzymając ręce schowane za plecami.
 - Jeśli to klapki do tej koszuli, to od razu podziękuję. - Zaśmiał się chłopak, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
 - Coś, co ci się bardziej przyda - powiedziałam i wyciągnęłam zza siebie mój stary telefon z klawiaturą, który używałam, kiedy byłam niewidoma, a musiałam się z kimś skontaktować - zazwyczaj z ojcem i Daphne, których miałam na szybkim wybieraniu.
 Chłopak wziął niewielki, stary telefon w ręce, uśmiechając się od ucha do ucha. Spodziewałam się, że go skrytykuje.
 - Co za nowoczesny smartfon - zakpił. - Ale dziękuję.
 Miał szczęście, że podziękował. Już ja bym go nauczyłabym dobrych manier. Chociaż sama powinnam poprawić swoje zachowanie - przez to, że chowałam nastolatka w tajemnicy przed ojcem, siostrą, to na dodatek musiałam spławiać Twiggy, która chciała złożyć mi wizytę. Skłamałam, że pojechałam do Jacksonville. Wszystko dlatego, że Nate nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się o jego obecności.
 Cieszyło mnie to, że był razem ze mną. Mogłam wykorzystać ten moment i próbować go w sobie rozkochać, ale za każdym razem, kiedy chciałam zdecydować się na jakiś ruch, coś mnie powstrzymywało. A raczej ktoś - dziewczyna Nate'a. Nigdy jej nie widziałam, nie znałam jej, ale jaka by nie była, nie zrobiła mi niczego złego. Nie powinnam niszczyć ich relacji. Być może byli ze sobą bardzo szczęśliwi? Podobno w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone... Ale nie jeśli krzywdzisz jednocześnie drugą osobę... Cholera, znowu to robiłam! Próbowałam uszczęśliwić cały świat, rezygnując z własnego szczęścia! Przez cały ten czas musiałam pozostać tylko przyjaciółką Nate'a, chociaż strasznie chciałam stać się kimś ważniejszym.


Wyjaśniło się wszystko czy o czymś zapomniałam? Rozumiecie coś z tego? Musiałam napisać trochę dłuższy ten rozdział, bo nie chciałam go dzielić na dwa, ale inaczej nie mogłam tego zrobić:D
Piosenka, którą śpiewał Nate pod prysznicem: <klik> (pisząc ten rozdział dawno, dawno temu, nie miałam konkretnej piosenki na myśli, ale po obejrzeniu ostatniego odcinka VD, słucham ją non-stop) :D