wtorek, 9 lipca 2013

Cześć 21.

 - Dlaczego ty próbujesz wszystko robić na własną rękę? - zapytałam bruneta, patrząc się w drogę przez przednią szybę.
 - Bo na nikogo nie można liczyć - odpowiedział szybko z ponurą miną.
 Byłam dla niego nikim? Cholera, ja za wszelką cenę, próbowałam mu pomóc! A on nawet tego nie zauważył! Te słowa zabolały. Ryczeć mi się chciało ze strachu, a na dodatek on zadawał mi dodatkowy ból tą swoją ignorancją wobec uczucia jakim go darzyłam. Udawałam twardą, żeby nie myć mięczakiem, ale wcale mi to nie wychodziło. Z trudem powstrzymywałam łzy, a moje ciało ciągle się trzęsło.
 Zakończyłam temat. Nie miałam ochoty dłużej kłócić się z Nate'em i przekonywać go do zmiany zdania. Chciałam zaoszczędzić sobie nerwów, a najlepiej zapomnieć o tym wszystkim. Nie dało się tak.
 Nate zatrzymał samochód kilka przecznic od mojego domu. Popełniłby głupotę, gdyby zostawił go na moim podwórku. Stan był nienaruszony. Oprócz tego, że stracił trochę benzyny, nic się nie zmieniło. Dalej musieliśmy iść pieszo.
 Noc była tak spokojna, że aż przerażająca. Oprócz tupotu naszych stóp, niczego innego nie było słychać. Cała wyspa Key Biscayne była uśpiona. Tylko my we dwójkę szliśmy chodnikiem krok w krok, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność.
 Przez całą noc nie zmrużyłam oka, bo przed oczami miałam widok zakrwawionego człowieka, leżącego w łazience w swoim własnym domu. Nie wiedzieliśmy kto to zrobił, kiedy i dlaczego. Byliśmy tylko jedynymi osobami, które zobaczyły jego zwłoki przed przyjazdem policji, a potem uciekliśmy jak najwięksi przestępcy. Żałowałam, że nie staraliśmy się wytłumaczyć na komisariacie i oczyścić z wszystkich zarzutów jakie by przed nami postawili.
 Następnego dnia, wstałam o tej godzinie, o której zawsze wstawałam w poniedziałki, ale nie zamierzałam iść do szkoły tego dnia. Nikogo nie było już w domu, kiedy powinnam wyjść na przystanek. Wczoraj ojciec i Daphne wrócili od ciotki około północy, więc nawet nie zauważyli, że wróciłam później od nich. Zapewne pomyśleli, że już śpię i nie chcieli mnie budzić. Przynajmniej w tej sytuacji mi się upiekło.
 - Nie idziesz dziś do szkoły? - zapytał Nate, schodząc z piętra, kiedy zobaczył mnie przed telewizorem.
 - Po co? Żeby tam się denerwować? - Wzruszyłam ramionami i ciagle patrzyłam na marny serial.
 Mimo że go ignorowałam, chłopak dosiadł się tuż obok mnie, aż poczułam bijące ciepło od jego ciała. Chociaż szturchał mnie łokciem i próbował rozweselić, nawet na niego nie spojrzałam. Udawałam zainteresowanie kiepską telenowelą.
 - Heeej, nie masz czym się denerwować. Zapomnij o tamtej sprawie. - Jego głos brzmiał spokojnie i wydawało się, że jest mu wesoło po całej wczorajszej akcji, od której włos jeżył się na głowie.
 - Niby jak mam się nie denerować?! - wybuchnęłam. - Przez cały czas wydaje mi się, że wpadnie tu policja, bo popełniliśmy jakiś błąd! Nie widzisz, że to już nie jest śmieszne?! Twój ojciec robi z nami, co chce! Omal nie zostaliśmy przez niego złapani!
 Przestałam go ignorować i spojrzałam mu prosto w oczy, a ten patrzył na mnie z politowaniem, uważając moją paranoję za przesadzoną. Nie widziałam w tym nic dziwnego.
 - Dlatego czas najwyższy to skończyć. Oddam mu nagranie, a potem raz na zawsze zniknie z mojego i z twojego życia. Obiecuję. - Znów próbował mnie rozweselić i podnieść na duchu, zachowując się w taki sposób, że ciężko było się dłużej na niego gniewać. Zazwyczaj od razu przestałabym mieć do niego żal, ale wtedy czułam złość, bo żadnej mojej rady nie brał na poważnie.
 - Skąd ta pewność?!
 - Zobaczysz... Oddam mu to, a wtedy będzie jak dawniej. - Oniemiałam, kiedy Nate złapał mnie za rękę i patrzył mi prosto w oczy, a nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Moje serce przyspieszyło, a całe ciało zesztywniało, nie pozwalając mi się ruszyć, bo byłam tak blisko od pocałowania chłopaka, w którym byłam zakochana.
 Jednak nie wykorzystałam tej sytuacji. Po jakimś czasie otrząsnęłam się i zdałam sobie sprawę, że nie będę niszczyć jego związku. Po prostu nie mogłam tego zrobić.
 - A wiesz w ogóle co jest na tym pendrivie? - zapytałam, powoli odsuwając się od chłopaka.
 Kiedy Nate zauważył, że próbowałam od niego uciec, również odsunął się ode mnie i poprawił swoją fryzurę.
 - Nie mam pojęcia... - przyznał szczerze. - Sprawdzamy? - Brunet uśmiechnął się od ucha do ucha.
 Nie próbując go nawet przekonywać, że to nie jest najlepszy pomysł, wstałam z sofy i poszłam do pokoju po tableta, na którym mogliśmy przejrzeć pendrive'a. Sama byłam ciekawa, co tak cennego się na nim znajdowało.
 Kiedy przeglądaliśmy pliki, których było mnóstwo, podpisanych nazwami, które nie za wiele zdradzały, bo zazwyczaj były to literki i liczby, wybieraliśmy tylko niektóre foldery. Te, co wpadły nam w ręce. Na ogół nie mogliśmy ich odtworzyć, a gdy nam się udało, nie umieliśmy rozszyfrować całej długiej listy znaczków i kodów. Na samym końcu znajdował się folder, któy nie zawierał żadnych zabezpieczeń, a otwarcie go nie stanowiło żadnego problemu. Jednak to, co zobaczyliśmy na filmiku, wpędziło nas w osłupienie. Oboje poczuliśmy się jak podczas oglądania thrilleru, a Nate dostał uczucia Deja vu.
 - Mamy dowód! - krzyknęłam, gdy film się skończył i mnie odmurowało.
 - Świetny dowód na to, że pomogłem w zabójstwie.... Tu wygląda inaczej niż to zapamiętałem...
 - Nie jesteś winien! Byłeś wtedy dzieckiem, nie wiedziałeś w co się wplątełeś i... Błagam cię, Nate! Musi to zobaczyć policja! - Ostatni raz próbowałam go przekonywać do zmiany zdania. Na następne próby nie było już czasu. Ani szansy.
 - Nie. Załatwię to po swojemu. - Zaprzeczył z grobową miną, po czym bez słowa skierował się do wyjścia i wyszedł z mojego domu. Moje prośby na nic się nie zdały także tym razem. Zignorował mnie totalnie. Nawet się nie odwrócił, kiedy go wołałam. Dlaczego to zachowanie mnie nie zdziwiło?
 Cały dzień spędziłam plątając się z jednego kąta do drugiego, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Oglądałam telewizję, słuchałam muzyki, pływałam w basenie, czytałam książkę - robiłam wszystko, żeby zająć się czymś innym niż bezsensownym umartwianiem się. Chciałam się czymś zająć i wymazać z pamięci obraz zakrwawionego człowieka. Przez długi czas po tym wspomnieniu, zbierało mi się na wymioty. Widok był tak odrażający, że każdej nocy przed snem, widziałam go jak tylko zamknęłam oczy.
 Dzień ciągnął się nieubłagalnie długo. Na dodatek zaczynałam się martwić długą nieobecnością Nate'a. Zastanawiałam się dokąd poszedł. Fakt, że nie wziął ze sobą pendrive'a uspokoił mnie trochę, bo wmawiałam sobie, że nie poszedł do ojca. Jednak i tak nachodziły mnie wątpliwości - "A co jeśli znaleźli go po drodze?".
 Był już późny wieczór, a nerwowa sytuacja coraz bardziej mi się udzielała, co zauważył nawet mój ojciec. Wypytywał czy coś się stało, a ja uciekłam do pokoju, żeby uniknąć śledztwa. Jego udało mi się uniknąć, ale nie dwóch panów w mundarach, którzy zadzwonili do drzwi koło dziesiątej.
 - Jager i Gerkhan, policja. Zastaliśmy Jenny Tanner? - Gdy tylko usłyszałam swoje imię, podeszłam do schodów, żeby się więcej dowiedzieć. Zdziwiłam się, że ktoś mnie szukał o tej porze. Nie spodziewałam się, kto to mógł być.
 - A przepraszam, o co chodzi? - zapytał ojciec.
 - Pańska córka jest podejrzana o morderstwo. - Kiedy usłyszałam to zdanie, wypowiedziane tak spokojnie jakby ktoś pytał o godzinę, kompletnie mnie wmurowało. Od razu przypomniałam sobie, co się stało ostatniej nocy i cholernie pożałowałam, że posłuchałam Nate'a i uciekłam razem z nim!

Długo nie było rozdziału, bo czekałam, aż kilka osób ogarnie i przeczyta, bo im większe zaległości tym mniejsze są chęci, żeby nadrabiać :) O rozdziałach powiadamiam tylko tych, co zostawią po sobie ślad pod ostatnim lub przedostatnim rozdziałem, bo szkoda mojego czasu jeśli większość tego nie czyta :)
<motylki w brzuchu?>